Dzień w którym na ziemi nastało piekło

Mija 29 lat od największego pożaru lasu w historii Polski, który pochłoną niemal 10 tysięcy hektarów. Ogień zniszczył ogromną ilość sprzętu strażackiego i zabrał ze sobą dwie ofiary. Z żywiołem w Kuźni Raciborskiej walczyło 10 tysięcy osób.


W dniu 26 sierpnia 1992 roku około godziny 13:50 dwie wieże obserwacyjne wysłały meldunki o dymie wzdłuż torów kolejowych PKP linii Racibórz – Kędzierzyn, które przebiegają na zachodnim krańcu kompleksu leśnego. Pierwszy pożar powstał w leśnictwie Nędza, na południe od Kuźni Raciborskiej obejmując odcinek o długości 1100 m. Drugi pożar zlokalizowany został na północ od Kuźni Raciborskiej w oddziale 96 leśnictwa Kiczowa na długości około 800 metrów. Kilka minut później zauważony został trzeci pożar na północ od miejscowości Solarnia na długości ok. 1400 m w leśnictwie Lubieszów. Wszystkie pożary zlokalizowane były przy linii kolejowej.


Akcja gaśnicza

Po 15 minutach od wpłynięcia zgłoszenia w akcji brało udział 10 zastępów gaśniczych, 8 zastępów skierowanych zostało do pożaru w oddziale 96 leśnictwa Kiczowa, zdaniem leśników pożar ten był najgroźniejszy. W ciągu zaledwie kilku minut front ognia szybko zaczął przesuwać się w kierunku wschodnim w głąb zwartego, dużego kompleksu leśnego. Tego dnia warunki meteorologiczne były wyjątkowo sprzyjające pożarowi, temperatura wynosiła ponad 32°C wilgotność ściółki leśnej była wyjątkowo niska, sprzymierzeńcem był również silny wiatr z gwałtowną zmianą kierunków.

Po dwóch godzinach pożar stał się niemożliwy do zatrzymania, wszelkie próby tworzenia nowych linii obrony kończyły się niepowodzeniem. Pożar przesuwał się z prędkością 4 km/h trawiąc drzewa i wszystko, co napotkał na swojej drodze. Akcję utrudnia niedostateczna sieć dróg, w wielu miejscach lasu są tylko wąskie wydeptane ścieżki i ślepe leśne zaułki. Stare i wysłużone pompy z trudem nadążają zaopatrywać wozy strażackie w wodę.


Dochodzi godzina 16:10 sytuacja pożarowa staje się coraz bardziej dramatyczna, pożar młodników zmusza strażaków do natychmiastowej ewakuacji. Temperatura pożaru staje się na tyle wysoka, że w wozach strażackich zaczynają topić się części silników, podobnie jak łączniki węży strażackich. Powietrze zaczyna dusić i parzyć drogi oddechowe strażaków, a na ich głowy spadają kule ognia. Widoczność wynosi maksymalnie 10 metrów.

Po godzinie 17:00 sytuacja pożarowa staje się coraz bardziej beznadziejna, do strażaków dociera informacja, że pożar przeszedł górą na drugą stronę torów. Ogień nagle zmienia kierunek wielu strażaków zmuszonych jest do ponownej ucieczki i samo ratowania poprzez polewanie siebie i wozów wodą. Kilka minut później w jednym ze spalonych wozów strażackich Zygmunt Sitko odnajduje doszczętnie spalone zwłoki trzydziestoośmioletniego st. asp. Andrzeja Kaczyny. Następnie kilkadziesiąt metrów dalej w młodniku odnajdują ciało trzydziestotrzyletniego druha Andrzeja Malinowskiego, który uciekając prawdopodobnie upadł i już nie zdążył wstać.

Drugiego dnia pożaru w ogniu stoją już ponad cztery tysiące hektary lasu. Łunę ognia widać z oddalonego o 20 kilometrów Kędzierzyna-Koźla. Trzeciego dnia ogień jest coraz bliżej zabudowań Grabówki, Korzonka Ortowic i „Kotlarni”. Czwartego dnia pożaru w „Kotlarni” i Starej Kuźni podstawiane są autobusy do ewakuacji mieszkańców, ogień ponownie przedostaje się na drugą stronę drogi i torów trawiąc resztki drzew. Raz po raz w lesie słychać eksplozje niewybuchów. Temperatura pożaru wynosi 1000 stopni Celsjusza.


Pożar udaje się ugasić 31 sierpnia, natomiast całkowite zakończenie akcji gaśniczej następuje po 26 dniach, 12 września 1992 roku. Spłonęło łącznie 9062 hektarów lasu, 6212 w ówczesnym województwie katowickim, 2850 hektarów w ówczesnym województwie opolskim.

W kulminacyjnej fazie pożar gasiło 1150 pracowników Służby Leśnej, 4700 strażaków, 3200 żołnierzy, 650 policjantów, 1220 osób z obrony cywilnej, a także niezliczona liczba ludzi dobrej woli. W akcji gaśniczej zaangażowano 4 helikoptery, 27 samolotów, 48 ciągników ciężkich i specjalistycznych, 25 ciągników rolniczych, 36 kolejowych cystern na wodę. 50 osób było wówczas hospitalizowanych, a około 2000 odniosło drobne urazy. Mimo ogromu pożaru nie spłonął żaden dom ani nawet zabudowanie gospodarcze. Straty oszacowano na 286 milionów złotych, akcja gaśnicza kosztowała blisko 76 milionów złotych. Spłonęło 15 wozów gaśniczych i 26 motopomp. Rozgrzany popiół pogorzeliska zniszczył 70 km węży strażackich.

W pożarze zginęły dwie osoby, st. asp. Andrzej Kaczyna i druh Andrzej Malinowski.
W niektórych źródłach możemy natkać się na informację, że ofiarą pożaru był także cywil. Młoda kobieta Gabriela Dirska, która zginęła potrącona przez jadący na akcję wóz strażacki. Nie jest ona jednak zaliczona do ofiar pożaru, ponieważ do wypadku doszło poza obszarem działań gaśniczych.

Przyczyny pożaru

Jako przyczynę pożaru podano iskrę spod kół hamującego pociągu. Z dokumentacji zgromadzonej po pożarze wynika, że zabezpieczenie szlaku kolejowego na odcinku Kuźnia Raciborska – Dziergowice stanowił pas Kienitza, którego utrzymanie należało do obowiązków PKP. Pas ten nie spełniał wymogów przepisów ochrony przeciwpożarowej z dwóch względów: był założony w niewłaściwej odległości od nasypu kolejowego i źle utrzymany.

Po pożarze

Na wypalonym terenie w ciągu 29 lat zasadzono kilkaset milionów drzew, na wszelki wypadek od czasu pożaru sadzi się więcej drzew liściastych, które wolniej się palą. Przyjęły się sosna i brzoza, do odbudowy drzewostanu sprzed tragedii potrzeba jeszcze co najmniej 70 lat, a do odbudowy całego ekosystemu ponad 100. Mimo, że w tym miejscu rośnie już nowy las, to z góry po wysokości młodych drzew wciąż widać ogromną wyrwę, jaką pozostawił pożar, wiele starych drzew wciąż nosi znamiona pożaru.

Dziś w części dawnego pogorzeliska znajduje się lądowisko śródleśne oraz dwa duże zbiorniki na wodę, z których tankować się mogą również śmigłowce i samoloty gaśnicze. Utworzone zostały także pasy przeciwpożarowe, które mają uniemożliwić rozprzestrzenianie się pożaru. Zbudowano także wieże przeciwpożarowe, zainstalowano specjalny system wczesnego wykrywania pożaru.


Dla upamiętnienia pamięci st. asp. Andrzeja Kaczyny i druha Andrzeja Malinowskiego, co roku odbywają się zawody strażackie w Raciborzu, zapalane są znicze i składane kwiaty pod pomnikiem.

  • Autor artykułu: red. Kamil Tuzek
  • Autor fotografii: Archiwum KW PSP w Opolu oraz RDLP Katowice

Skup Aut Kasacja Pojazdów Samochodów

Justyna Socha ruszyła w objazd po Polsce z cyklu Wolność i Zdrowie

Justyna Socha Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP”, publicystka Warszawskiej Gazety i Zdrowia bez leków, działaczka społeczna ruszyła w objazd po kraju z cyklu „Wolność i Zdrowie”. Podczas poniedziałkowego spotkania z mieszkańcami Warszawy i nie tylko mówiono o kwestii przymusowego charakteru szczepień na przeciw COVID-19 obywateli i służb mundurowych, oraz jak bronić się przed przymusem i skutkami preparatów, a także historie powikłań po podaniu szczepionki.

PISMA, SKARGI, SPRZECIWY, WNIOSKI, MATERIAŁY DO POBRANIA PRZYGOTOWANE PRZEZ RADCĘ PRAWNEGO KATARZYNĘ TARNAWĘ- GWÓŹDŹ znajdziecie na stronie poniżej ⬇️

  • Autor artykułu i fotografii red. Marek Śliwiński

Na łuku jezdni stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w bariery

Niedostosowanie prędkości na drodze miało być przyczyną zdarzenia, do jakiego doszło dzisiaj na Pradze-Południe na wjeździej w ul. Płowiecką. Na łuku jezdni kierowca stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w bariery energochłonne. W zdarzeniu nikt nie odniósł obrażeń ciała. Nie było większych utrudnień w ruchu.

Laweta z Misiem 604 997 557

  • Autor artykułu red. Emilia „Chyża” Buczyńska
  • Autor fotografii red. Sławomir Wasiak

Fach – Poż Service S.C

Skup Aut Kasacja Pojazdów Samochodów

Ciężarówka wpadła w poślizg i uderzyła w bariery. Od uderzenia urwała się kabina kierowcy

Do kolizji drogowej doszło w poniedziałek 23 sierpnia br. wieczorem ok. godziny 21:00 na węźle Opacz-Kolonia (pow. pruszkowski) na zjeździe z trasy S8 na trasę S2 w kierunku Poznania. Ciężarówka na śliskiej jezdni wpadła w poślizg, obróciła się i z impetem uderzyła w bariery energochłonne blokując drogę. W wyniku uderzenia kabina, w której znajdował się kierowca, oderwała się od samochodu i upadła na jezdnię. Kierowcy nic się nie stało.

Skup Aut Kasacja Pojazdów Samochodów

  • Autor artykułu red. Emilia „Chyża” Buczyńska
  • Autor fotografii red. Tomasz Nowak

Fach – Poż Service S.C

Staw na Polu Mokotowskim wysycha. Urzędnicy uspokajają

Staw na Polu Mokotowskim zaczyna straszyć betonem, który znajduje się na jego dnie. Zarząd Zieleni uspokaja i tłumaczy co jest powodem zaistniałej sytuacji.

– Ze względów przyrodniczych i planowanej kompleksowej przebudowy układu wodnego w parku Pole Mokotowskie, w tym zbiornika głównego, zminimalizowano w bieżącym roku stopień wypełnienia zbiornika wodą do poziomu umożliwiającego bytowanie płazów i ptaków. Stwierdzono także nieszczelność zbiornika, w efekcie nie jest możliwe utrzymanie w nim wody na stałym poziomie bez konieczności uzupełniania niedoborów – informuje Anna Stopińska rzecznik prasowy Zarządu Zieleni m.st. Warszawy.

– Woda wykorzystywana do napełniania stawu pochodzi z miejskiej sieci wodociągowej, czyli jest wodą uzdatnianą. Niegospodarnością byłoby zatem wypełnienie wodą całej czaszy zbiornika zakwalifikowanego do rozbiórki, a następnie spuszczenie wody do kanalizacji miejskiej wraz z rozpoczęciem planowanej przebudowy parku Pole Mokotowskie – dodaje.

Okazuje się bowiem, że park Pole Mokotowskie wkrótce zmieni swoje dotychczasowe oblicze. Rozpoczęcie prac miałoby nastąpić już we wrześniu lub najpóźniej w październiku, jednak o ostatecznym terminie zadecydują formalności związane z wyborem wykonawcy prac.

– W ramach planowanej modernizacji Pola Mokotowskiego w parku powstanie nowy układ wodny. Duży staw zostanie rozbetonowany i poddany naturalizacji z zastosowaniem obiegu zamkniętego wody, co pozwoli na zachowanie stabilnego ekosystemu wodnego w zbiorniku i racjonalne gospodarowanie zasobami wodnymi w warunkach zachodzących zmian klimatycznych. W czasie trwania prac zadbamy o bezpieczeństwo żyjących na terenie parku Pole Mokotowskie płazów i zapewnimy im zastępcze miejsce godów w zbiorniku tymczasowym – mówi Anna Stopińska rzecznik prasowy Zarządu Zieleni m.st. Warszawy.

Na terenie parku Pole Mokotowskie zostaną dokonane nasadzenia, będzie to: ponad 6 tysięcy krzewów, 1,5 hektara łąk kwietnych, 17 tysięcy bylin i 55 drzew. Zniknie betonowa niecka dużego stawu, jej miejsce zajmie naturalne podłoże, a brzegi zostaną wysadzone roślinnością. Pojawią się również tysiące roślin cebulowych, roślin szuwarowych i wodnych oraz pnączy.

Podczas modernizacji parku wyremontowane zostaną domki fińskie, także ten, w którym mieszkał Ryszard Kapuściński. Rozbudowę przejdą place zabaw, powstaną publiczne toalety, siłownie plenerowe, a nawet centrum reportażu.

Zainteresowane modernizacją parku były cztery firmy, wciąż jednak nie głoszono zwycięzcy przetargu. Zakończenie prac planowane jest na listopad 2022 roku.

Fach – Poż Service S.C

  • Autor artykułu red. Kamil Tuzek
  • Autor fotografii red. Tomasz Ostrowski

Skup Aut Kasacja Pojazdów Samochodów

Fach – Poż Service S.C. : Kursy KPP, Recertyfikacja, Szkolenia z Pierwszej Pomoc, Usługi P.Poż, Produkty

Nie ma nic cenniejszego niż ludzkie życie i właśnie dlatego powstała firma Fach-Poż Service s.c. Pomagamy naszym klientom przygotować się na zagrożenia związane z wybuchem pożaru, realizując nasze usługi poprzez: szkolenia, produkty, usługi. Działamy na terenie POWIATU PRUSZKOWSKIEGO i okolic z siedzibą w Pruszkowie. W naszej ofercie łączymy PROFESJONALIZM Z INDYWIDUALNYM PODEJŚCIEM do każdego z naszych klientów.

Oferujemy również Kurs Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy, który jest najbardziej zaawansowanym kursem z dziedziny Ratownictwa Medycznego na rynku szkoleniowym dedykowany dla podmiotów współpracujących z Państwowym Ratownictwem Medycznym tzn. dla Strażaków OSP i PSP, Policji, Wojska, WOPR, TOPR, GOPR.

Podczas kursu przekazujemy dużą ilość wiedzy teoretycznej niezbędnej do prawidłowego wykonania zadań praktycznych związanych z udzielaniem pierwszej pomocy. Trzymamy się powiedzenia „Im więcej potu na ćwiczeniach tym mniej na akcji”. Wiedza przekazywana jest przez doświadczonych instruktorów, którzy są ratownikami medycznymi i Strażakami PSP.

CO DAJE KURS

Po ukończeniu kursu uczestnik otrzymuje tytuł PAŃSTWOWY RATOWNIK. Pozwala to na udzielanie w pełnym zakresie Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy. To najwyższej klasy kurs w zakresie udzielania pomocy medycznej w formie poza szkolnej. Ratownikiem również może zostać osoba INDYWIDUALNA, która pozytywnie zaliczy egzamin. Tytuł Ratownik daje możliwość min. podjęcia pracy na karetce transportowej.

W ramach naszej działalności świadczymy również usługi przeglądu, legalizacji, konserwacji poszczególnych komponentów ochrony P.poż. Podejmując współpracę prowadzimy dokumentację każdego obiektu i dbamy o terminowe dokonywanie przeglądów waszego sprzętu gaśniczego. 

Pracownicy naszej firmy to wykwalifikowana kadra ratowników medycznych,  inżynierów, techników pożarnictwa oraz konserwatorów sprzętu przeciwpożarowego z wieloletnim doświadczeniem zawodowym oraz niezbędnymi uprawnieniami do świadczenia usług z zakresu:

– przeglądy i konserwacji gaśnic,
– przeglądy i konserwacje hydrantów zewnętrznych i wewnętrznych,
– przeglądy systemów sygnalizacji pożarowej,
– przeglądy i konserwacje bram, drzwi oraz grodzi przeciwpożarowych,
– przeglądy i konserwacje klap dymowych,
– przeglądy i konserwacje wyłączników prądu,
– przeglądy i konserwacje oświetlenia awaryjnego i ewakuacyjnego,
– remonty sprzętu przeciwpożarowego,
– opracowywanie, aktualizacji instrukcji bezpieczeństwa pożarowego,
– tworzenie planów ewakuacyjnych,
– próbne ewakuacje obiektu,
– przygotowanie obiektu do odbioru przez PSP,
– tworzenie operatów przeciwpożarowych,
– usuwanie owadów ( szerszenie, osy, pszczoły )

Fach – Poż Service S.C.

Zainteresowanych naszą ofertą prosimy o kontakt telefoniczny lub e-mailowy. Zapewniamy, że uzyskają Państwo wszelkie potrzebne informacje. DLA NOWYCH KLIENTÓW KORZYSTAJĄCYCH Z NASZYCH USŁUG UDZIELAMY 20% RABATU.

📲☎️📞603 180 133

📲☎️📞690 998 360

e-mail: fach-pozservice.sc@wp.pl

Więcej info w linku poniżej ⬇️

https://www.fach-poz.pl/szkolenia/kurs-kwalifikowany-pierwszej-pomocy-i-recertyfikacji

👍 Polub Nas na FB❗ Fach-Poż Service s.c

Pruszków: Niebezpieczny pożar skrzynki elektrycznej

Dzisiaj o godzinie 13:30 przy ulicy Andrzeja 4B w Pruszkowie miał mieć pożar jednego z garaży. Do działań skierowano, więc dwa zastępy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Pruszkowie.


Po dojeździe zastępów straży pożarnej na miejsce zdarzenia okazało się, że pożarem objęta była skrzynka elektryczna znajdująca się na ścianie garażu. Strażacy przy użyciu gaśnic proszkowych szybko poradzili sobie z pożarem, a następnie po sprawdzeniu garażu, na którym znajdowała się skrzynka i stwierdzeniu braku zagrożenia zakończyli swoje działania. Na miejsce działań zadysponowano również Pogotowie Energetyczne i Policję.

Fach – Poż Service S.C

  • Autor artykułu i fotografii red. Kamil Tuzek

Skup Aut Kasacja Pojazdów Samochodów

Pruszków: Tajemnicze zagrożenie w Urzędzie Miasta

Wydawać by się mogło, że Urząd Miasta i jego pracownicy powinni służyć mieszkańcom, inaczej jest jednak w Pruszkowie. Powód? Tajemnicze zagrożenie, przed którym ma się ukrywać Zastępca Prezydenta Miasta.

W ostatnich dniach na forach miasta Pruszkowa zrobiło się głośno o strażnikach miejskich, którzy bronią dostępu do Zastępcy Prezydenta Miasta Konrada Sipiery. Sytuacja ma dotyczyć tajemniczego zagrożenia, którego się obawia.

Jak przekazują nasi informatorzy, w miniony wtorek 17 sierpnia pełniące służbę patrole Straży Miejskiej zostały pilnie wezwane do budynku Urzędu Miasta, wezwany prawdopodobnie z domu został także Komendant Straży Miejskiej w Pruszkowie. Wezwanie dotyczyło zagrożenia, przed którym strażnicy muszą pilnować Zastępcy Prezydenta Miasta Konrada Sipiery, od tej pory dwóch strażników miejskich pilnuje wejścia w Urzędzie Miasta i osoby, które próbują dostać się do prezydenta zostają odesłane. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wstęp do prezydenta mają wyłączenie deweloperzy.

Z informacji uzyskanych od naszych informatorów wynika również, że sami strażnicy miejscy nie widzą, o jakie zagrożenie tak naprawdę chodzi.

Obecność strażników miejskich strzegących dostępu, potwierdził również nasz reporter, który odwiedził Urząd Miasta w Pruszkowie. Strażnicy nie chcieli udzielać jednak żadnych informacji. Zarówno on, jak i część mieszkańców Pruszkowa nie zostali wpuszczeni. Okazuje się, że mieszkańcy, którzy nie są umówieni do konkretnego urzędnika, nie mogą załatwić sprawy w Urzędzie Miasta, wcześniej jednak umówiona wizyta musi zostać potwierdzona a urzędnik musi wyrazić zgodę na wpuszczenie mieszkańca.

Podczas wczorajszej Komisji Oświaty, Kultury i Sportu Rady Miasta w Pruszkowie, radna Małgorzata Widera postanowiła zapytać Zastępcę Prezydenta Miasta Konrada Sipierę o zaistniałą sytuację. Sprawę telefonicznie poruszyli także sami mieszkańcy Pruszkowa, którzy nie zostali wpuszczeni do Urzędu Miasta.

Zastępca Prezydenta Miasta Konrad Sipiera w swojej odpowiedzi wyjaśnił, że decyzja została podjęta przez Sekretarz Miasta Karolinę Sorbian-Jamiołkowską, obecność strażników miejskich tłumaczono pandemią i brakiem noszenia maseczek przez odwiedzających urząd. W odniesieniu do zarzutów mieszkańców, którzy skarżyli się na zachowanie strażników i brak możliwości wejścia zapewnił, że wystąpi o natychmiastowe wyjaśnienie, jakie konkretnie wytyczne otrzymali strażnicy miejscy. Zastępca Prezydenta Miasta Konrad Sipiera zapewnił również, że nie godzi się na takie traktowanie mieszkańców i złożył przeprosiny.

Dziś nasz reporter ponownie odwiedził Urząd Miasta w Pruszkowie, aby sprawdzić czy mieszkańcy mogą odbywać wizyty w Urzędzie Miasta tak jak dotychczas. Przy wejściu wciąż znajdowali się strażnicy miejscy dokonujący kontroli mieszkańców, w jakim celu wchodzą i do kogo, część osób ponownie została wyproszona. Na korytarzach znajdują się barierki i kartki z informacją „Przejście tylko dla pracowników urzędu”, w tym także przy gabinecie prezydenta miasta.

Mamy nadzieję, że po interwencji radnej oraz mieszkańców, uzyskają oni pełny dostęp do Urzędu Miasta, w tym również do prezydentów miasta, a tajemnicze zagrożenie zostanie wyeliminowane.

Skup Aut Kasacja Pojazdów Samochodów

  • Autor artykułu i fotografii red. Kamil Tuzek

Fach – Poż Service S.C

Pożar dachu domu jednorodzinnego w Piastowie

Do zdarzenia doszło dzisiaj w jednym z domów jednorodzinnych w Piastowie przy ulicy Idzikowskiego. Dyżurny otrzymał zgłoszenie przed godz. 15:00. Z informacji wynikało, że pali się dach budynku. Ustalono, że w momencie wybuchu pożaru w domu znajdowali się pracownicy. Na szczęście w tym zdarzeniu nikt nie ucierpiał.

Fach – Poż Service S.C

  • Autor artykułu i fotografii red. Michał Zdunek

Skup Aut Kasacja Pojazdów Samochodów

Laweta z Misiem 604 997 557

To była największa katastrofa kolejowa po II wojnie światowej

41 lat temu pod Otłoczynem doszło do największej katastrofy kolejowej w powojennej historii polskich kolei. W wypadku śmierć poniosło 67 osób, ranne zostały 64 osoby.

19 sierpnia 1980 o godzinie 4:18 ze stacji Toruń Główny odjeżdża opóźniony pociąg osobowy nr 5130 relacji Toruń Główny – Łódź Kaliska. Opóźnienie wynikało z faktu doczepiania w Toruniu dwóch wagonów z miejscami do leżenia, pociąg zgodnie z rozkładem jechał torem szlakowym nr 2 z prędkością do 90 km/h. Około godziny 4:20 ze stacji kolejowej Otłoczyn bez zezwolenia i po nieprzygotowanej dla niego drodze przebiegu odjechał pociąg towarowy nr 11599 relacji Otłoczyn – Wrocki, ciągnący 16 pustych wagonów towarowych serii Ea. Maszynista pociągu Mieczysław Roschek uruchomił pociąg, mijając sygnał Sr 1 „Stój” na semaforze wyjazdowym ze stacji w kierunku Torunia Głównego, a następnie wskutek rozprucia rozjazdu krzyżowego nr 10 wyjechał na szlak, na tor nr 2.

Wyjazd bez zezwolenia pociągu towarowego został zasygnalizowany w urządzeniach sterowania ruchem kolejowym na nastawni wykonawczej Oc1 stacji Otłoczyn. Zofia Wróblewska pełniąca tego dnia służbę nastawniczej, niezwłocznie zawiadomiła o tym fakcie dyżurnego ruchu dysponującego stacji Otłoczyn Jana Woźniaka. Dyżurny dysponujący stacji Otłoczyn natychmiast skontaktował się z posterunkiem odstępowym Brzoza Toruńska, informując, że ze stacji Otłoczyn bez zezwolenia, po torze niewłaściwym odjechał pociąg towarowy, stwarzając poważne zagrożenie w bezpieczeństwa ruchu kolejowego. W czasie rozmowy dyżurny stacji Otłoczyn został poinformowany przez pełniącą służbę w Brzozie Toruńskiej dyżurną ruchu odstępową, iż semafor z sygnałem Sr 2 „Wolna droga” na jej posterunku minął właśnie pociąg osobowy zmierzający torem nr 2 do Otłoczyna. Powiadamiania maszynistów bądź zatrzymania pociągów były niewykonalne z braku środków, które by to umożliwiały.

Po sześciu minutach jazdy pociągu towarowego i dwóch minutach od minięcia przez pociąg osobowy Brzozy Toruńskiej, około godziny 4:30 w kilometrze 99,312 linii kolejowej nr 18 nastąpiło czołowe zderzenie pociągu osobowego nr 5130 z pociągiem towarowym nr 11599. W wyniku zderzenia obie lokomotywy, trzy wagony pociągu osobowego i trzy wagony pociągu towarowego zostały zniszczone w stopniu kwalifikującym je do kasacji. Prędkość pociągu osobowego w momencie zderzenia wynosiła około 85 km/h, a towarowego około 33 km/h. W wyniku zderzenia maszynista pociągu towarowego Mieczysław Roschek poniósł śmierć na miejscu, a pomocnik maszynisty Andrzej Bogusz zmarł w szpitalu, w pociągu osobowym maszynista Gerard Przyjemski odniósł ciężkie obrażenia, ale przeżył, natomiast pomocnik Józef Głowiński maszynisty zmarł. W wypadku poniósł także śmierć kierownik pociągu osobowego Henryk Różański.

Akcja ratunkowa

Oddziały Milicji Obywatelskiej zostały powiadomione o katastrofie około godziny 4:45. Z uwagi na rozmiar katastrofy i spodziewaną liczbę poszkodowanych i zmarłych na miejsce skierowano również oddziały Straży Pożarnej, karetki pogotowia z Torunia, Aleksandrowa Kujawskiego i Włocławka, a także oddziały Ludowego Wojska Polskiego i dwa pociągi ratunkowe. Akcją ratunkową dowodził płk Karol Krajniakm, ówczesny Komendant Wojewódzki Straży Pożarnej w Toruniu.

Z uwagi na poważne uszkodzenia taboru osobowego trwająca wiele godzin akcja ratunkowa była skrajnie trudna. Ranni byli uwięzieni w zakleszczonych i zgniecionych wagonach. Część pasażerów poniosła śmierć w momencie zderzenia, wielu rannych zmarło również w trakcie akcji ratunkowej, ponieważ nie udało się do nich dotrzeć odpowiednio szybko. Ze względu na rozlania oleju napędowego ze zbiorników lokomotyw i niebezpieczeństwa pożaru bądź eksplozji, używanie narzędzi do cięcia metalu zostało wykluczone. Rannych rozwożono do szpitali w Toruniu, Aleksandrowie Kujawskim i Włocławku, zmarłych składano w prowizorycznej kostnicy, dziś w tym miejscu stoi pomnik. Po godzinie 8:00 stwierdzono już ponad 30 zabitych osób, z uwagi na poważne obrażenia ciał i zniszczenia dokumentów ich identyfikacja była bardzo utrudniona.

Lekarze pracujący na miejsce ratowali życie wyłącznie tym, którzy mieli szansę przeżycia. Około godziny 8:30 z rozbitej lokomotywy SP45-160 wydobyto ciężko rannego maszynistę pociągu osobowego Gerarda Przyjemskiego. Na miejsce katastrofy przybył również ówczesny I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Edward Gierek oraz ówczesny premier Edward Babiuch. Wizyta związana była głównie z polityczną propagandą.

Na miejscu pracowało zaledwie 30 strażaków, wielu z nich nie posiadało nawet rękawic, brakowało także odpowiedniego sprzętu.

Po zakończeniu akcji ratunkowej dr Kazimierz Grzebień, który koordynował pracę lekarzy, otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Ostateczny bilans wyniósł 67 ofiar i 64 rannych.

Przyczyny katastrofy

Do zbadania przyczyn i okoliczności katastrofy powołano dwie niezależne komisje dochodzeniowe – komisję PKP i komisję rządową. Oprócz tych komisji dochodzenie prowadziła Prokuratura Wojewódzka w Toruniu.

Dochodzenie stwierdziło, że Mieczysław Roschek dopuścił się sfałszowania dokumentacji w dniu 18 sierpnia 1980 roku. Po 55 godzinach wolnych od służby o godzinie 4:00, zgłosił się do planowej służby, objąć miał lokomotywę ST44-436, ale w związku z jej defektem ostatecznie objął lokomotywę ST44-607. Wraz z pomocnikiem maszynisty Benedyktem Jelińskim o 5:00 rano, przeprowadził lokomotywę luzem do stacji Racławki, skąd po podjęciu oczekującego na tej stacji składu pociągu towarowego poprowadził go z powrotem do Chojnic. Następnie Roschek poprowadził kolejny pociąg towarowy na trasie Chojnice – Złotów – Piła Główna, do której przyjechał o godzinie 12:05. Ostatni kurs Roschek wraz z Benedyktem Jelińskim rozpoczęli o godzinie 17:05, wyprowadzając pociąg z Piły Głównej do Bydgoszczy Głównej, a następnie do Torunia Głównego, dokąd przybyli o godzinie 23:55. Na stacji Toruń Główny, u dyspozytora lokomotywowni, Mieczysław Roschek oświadczył, iż pracę rozpoczął o godzinie 20:30. Dyspozytor lokomotywowni przekonany okazaną przez Roschka sfałszowaną dokumentacją zarządził wymianę pomocnika maszynisty Benedykta Jelińskiego na Andrzeja Bogusza uznając, że Mieczysław Roschek nie wyczerpał dopuszczalnego limitu czasu pracy w wysokości dwunastu godzin i zadysponował obsługiwaną przez Roschka lokomotywę ST44-607 do przeprowadzenia pociągu towarowego ze stacji Otłoczyn do stacji Wrocki. W rzeczywistości Mieczysław Roschek miał już w tym momencie przepracowane ponad 20 godzin.

19 sierpnia o godzinie 4:20 Mieczysław Roschek bez zezwolenia uruchomił pociąg nr 11599, pominął sygnał „Stój” na semaforze wyjazdowym w kierunku Torunia, wyjechał na szlak, na tor niewłaściwy bez dodatkowego do tego zezwolenia w postaci rozkazu szczególnego i spowodował tym samym poważne zagrożenie bezpieczeństwa ruchu kolejowego. Przeprowadzono ekspertyzy błękitno-fioletowego szkła z sygnału świetlnego tarczy manewrowej Tm4 obserwacje sygnałów świetlnych owej tarczy i semafora F2 usytuowanego przy torze nr 4 stacji Otłoczyn, wykluczyły występowanie jakiejkolwiek możliwości błędnej interpretacji sygnałów spowodowanych ewentualnymi usterkami technicznymi w sposobie zamontowania przysłon latarniowych i lamp oświetleniowych. Wykluczono także możliwość pomylenia widocznych świateł: czerwonego i błękitno-fioletowego i uznania, iż na semaforze wyjazdowym wyświetlone są światła: zielone i pomarańczowe.

Dochodzenie dowiodło, iż Mieczysław Roschek miał możliwość zorientowania się, że prowadzony przez niego pociąg towarowy porusza się po torze niewłaściwym ze względu na widoczność sygnałów kontrolnych usytuowanych z lewej strony toru nr 2 kształtowego semafora wjazdowego stacji Otłoczyn z kierunku Torunia, a następnie także poprzedzającej go kształtowej tarczy ostrzegawczej. Niestwierdzenie tego faktu przez Roschka pozostawało w sprzeczności z podstawowymi zasadami bezpieczeństwa ruchu pociągów na liniach dwutorowych, stanowiącymi, że jazda torem niewłaściwym jest dopuszczalna wyłącznie na podstawie pisemnego rozkazu szczególnego, doręczonego maszyniście za pokwitowaniem, którego wydanie 19 sierpnia 1980 nie nastąpiło.

Śmierć Mieczysława Roschka nastąpiła w wyniku rozległych obrażeń ciała odniesionych w momencie zderzenia pociągów. Roschek w chwili zderzenia pozostawał na miejscu maszynisty, za nastawnikiem jazdy. Badania chemiczne i toksykologiczne pobranych w czasie sekcji narządów wykluczyły możliwość pozostawania przez Mieczysława Roschka pod wpływem alkoholu bądź innego środka odurzającego lub trującego.

Wśród dokumentów znalezionych w rozbitej kabinie lokomotywy ST44-607 zabezpieczono także raport z jazdy pociągu nr 11599, w którym w rubryce dotyczącej czasu odjazdu pociągu ze stacji Otłoczyn wpisano godzinę 4 minut 20. Fakt odnotowania godziny odjazdu w dokumentach pociągu przemawiał też za tym, że uruchamiając pociąg, prowadzący lokomotywę maszynista był subiektywnie przekonany, iż otrzymał sygnał zezwalający na jazdę, tym samym rozpoczął dwudziestą piątą godzinę nieprzerwanej pracy. Zmęczenie maszynisty wpłynęło na obniżenie jego sprawności psychofizycznej, stan ten został spowodowany jego własnym świadomym działaniem.

Przeprowadzone śledztwo ostatecznie wykazało, iż bezpośrednią przyczyną katastrofy była jazda pociągu towarowego nr 11599, prowadzonego lokomotywą spalinową ST44-607 po torze niewłaściwym, przy czym wyjazd tego pociągu ze stacji Otłoczyn nastąpił bez podania przez obsługę tej stacji sygnału Sr 3 Wolna droga ze zmniejszoną szybkością na semaforze F2 i przy nieułożonej dla wyjazdu tego pociągu drodze przebiegu. Działanie Mieczysława Roschka zostało ocenione jako co najmniej lekkomyślne, jednocześnie uznając go za winnego katastrofy.

W trakcie prowadzonego postępowania nie ujawniono żadnych uchybień w sposobie odprawienia ze stacji Toruń Główny pociągu osobowego nr 5130 relacji Toruń Główny – Łódź Kaliska i jego prowadzenia od tej stacji do miejsca katastrofy przez drużynę lokomotywy spalinowej SP45-160.

Pamięć ofiar

Obok miejsca zderzenia pociągów, w lesie przy torach kolejowych został postawiony przez parafian z Otłoczyna drewniany krzyż z napisem z metaloplastyki w brązie „ABY ŻYCIE MIELI” – Chrystus oddał swe życie abyśmy wieczne życie mieli. Według wizji autora pomnika tor kolejowy przedstawia nasze życie doczesne, na nim umieszczono tabliczki mosiężne z nazwiskami osób, które zginęły w tym wypadku, pogrupowane rodzinnie. Krzyż – przejście w inną formę życia. Dalej tor kolejowy według wizji twórcy pomnika symbolizujący życie pozagrobowe i kozioł oporowy symbolizujący koniec świata, a na nim miedziana świeca paschalna – symbol zmartwychwstania. Przed kozłem oporowym postawiono tablicę z cytatem z Księgi Mądrości (Mdr 2, 23–3, 6).

Pomnik był wielokrotnie profanowany, dochodziło do kradzieży tabliczek i świec. W roku 2005 z uwagi na ciągłe kradzieże listę ofiar sporządzono na tablicy z plastiku i zamocowano na krzyżu. Niepisaną tradycją wśród maszynistów z Bydgoszczy i Torunia jest zwyczaj podawania sygnału Rp 1 „Baczność” w momencie mijania miejsca katastrofy.

  • Autor artykułu red. Kamil Tuzek
  • Autor fotografii: archiwum Kolejowej Izby Tradycji w Toruniu